1951 Pierwsze kombajny

„Nie wszyscy mieliśmy taką okazję, więc wielką ciekawostką było dla nas zobaczyć kombajn na żywo”, wspomina Roman Warzecha, emerytowany kierownik laboratorium w Famurze. Początek jego pracy zbiegł się bowiem z wielkim krokiem milowym dla Piotrowickiej Fabryki Maszyn, który wyznaczył dalsze ścieżki jej rozwoju: produkcją kombajnów ścianowych.

Polski kombajn

W nowy rok 1951 Piotrowicka Fabryka Maszyn weszła jako przedsiębiorstwo państwowe, od tego czasu nadzorowane przez ówczesne Ministerstwo Gospodarstwa i Energetyki. Upaństwowienie oznaczało dla piotrowickiego producenta maszyn górniczych „zasadnicze przeobrażenie na rzecz rozwoju i unowocześnienia wyrobów”, co wiązało się z jednej strony z intensywnym rozwojem kopalnictwa węglowego, z drugiej zaś – systematycznym wdrażaniem zdobyczy techniki. Pod zarządem państwowym fabryka zaczęła realizować zadania według ściśle określanych na każdy rok planów produkcyjnych, w 1952 roku otrzymała natomiast zezwolenie na opracowanie i użycie pierwszego własnego znaku towarowego. To właśnie nim zostały opatrzone kombajny ścianowe, które zrewolucjonizowały przemysł górniczy i przez kolejne dekady były naszym flagowym produktem.

Pierwszy kombajn węglowy opracowała na początku lat 50. brytyjska firma Anderson, następnie zawędrował on do Niemiec, a finalnie – również do Polski, gdzie Centralne Biuro Konstrukcji Maszynowych dla Maszyn Górniczych opracowało jego udaną kopię. „Był to kombajn węglowy bębnowy, KWB-1, który powstał tylko w prototypie. Dopiero później, na początku lat 60., wyprodukowano bardzo długą serię kombajnów jednobębnowych KWB-2, wciąż jeszcze technologicznie dosyć prymitywnych, ale o bardzo wysokich jak na ówczesne możliwości parametrach. I te kombajny cieszyły się dużym powodzeniem”, wyjaśnia dr inż. Jacek Korski.

Kolejnym krokiem milowym w rozwoju Piotrowickiej Fabryki Maszyn było rozpoczęcie produkcji części zastępczych do radzieckich kombajnów Donbass, które zaczęły „w dość dużej liczbie (wraz z kolejnymi typami: Gorniak i Szachtior) trafiać do polskich kopalń”. W owym czasie bowiem „możliwości pozyskiwania maszyn górniczych z zachodniej Europy (w USA w tym czasie nie stosowano systemu ścianowego) z przyczyn ekonomicznych i politycznych zostały bardzo ograniczone”. Stąd też jedynym właściwie źródłem kombajnów stał się ZSRR – zapotrzebowanie polskiego górnictwa przekraczało jednak możliwości importu. Piotrowicka Fabryka Maszyn wzięła więc sprawy w swoje ręce. Na początku lat 50. zaczęto myśleć nad ulepszeniem radzieckich kombajnów. I tak najpierw w 1952 roku zbudowano, opierając się na ogólnym wzorze kombajnu Donbas, polski kombajn wycinający KW-57.

Kierownictwo nad wykonaniem prototypu, lepiej przystosowanego do warunków polskich kopalń, powierzono technikowi Pawłowi Wilczkowi, „sumiennemu pracownikowi i doświadczonemu praktykowi”, który w ocenie Pawła Stabika, autora Kroniki z okazji 60-lecia Famuru, „wywiązał się z zadania, jak można było najlepiej”. „Prototyp został wykonany bezbłędnie, w czasie o połowę krótszym niż przewidywano”. Potężnym wyzwaniem okazało się jednak wykonanie skomplikowanej, nieprodukowanej jeszcze w kraju aparatury elektrycznej skrzyni przyłączeniowej kombajnu. „Ofiarność i talent młodego elektromontera Jana Chmielewskiego uratowały sytuację. Chmielewski wraz ze swoją brygadą – we własnym zakresie samodzielnie wykonał aparaturę elektryczną skrzyni przyłączeniowej”.

Kombajnowi temu daleko było jednak do doskonałości. W związku z tym kilka lat później opracowano jego ulepszoną wersję, kombajn węglowy KW-52, którego moment zjazdu z taśmy produkcyjnej „Trybuna Ludu” okrzyknęła „przełomowym nie tylko dla fabryki, ale również rozwijającego się przemysłu maszyn górniczych”. Dr inż. Jacek Korski: „Kombajn KW-52 był połączeniem rozwiązań radzieckiego Donbassu i Gorniaka. I okazał się na tyle dobry, że trafił do produkcji seryjnej. Podobnie jak jego udoskonalone wersje, od KW-1 do KW-4”.

Nauka zawodu

Wraz ze wzrostem zatrudnienia (średnio 150 nowych stanowisk rocznie), rosły również wymagania co do bezpieczeństwa i higieny pracy. W 1953 roku w PFM zostało w tym celu utworzone stanowisko funkcjonalne, które objął Józef Mańkowski, „przyczyniając się do stopniowej poprawy i skoordynowania działań na tym nowym odcinku”. W czasie tym „nie zapominano o praktyczno-gospodarczej formie spędzania wolnego czasu przez pracowników zamieszkałych w pobliżu fabryki, którym dano możliwość posiadania ogródków działkowych na terenach wydzierżawionych od fabryki”. To wtedy powstała organizacja Pracowniczych Ogródków Działkowych MIECZYK „z korzyścią dla licznej grupy rodzin pracowniczych”.

W 1953 roku zakładowa kronika odnotowała wizytę ówczesnego prezydenta Bolesława Bieruta, który 30 stycznia 1953 roku przybył zwiedzić fabrykę. W okresie tym niejednokrotnie nasze hale stawały się polem agitacji partyjnej, chociażby w 1955 roku, gdy na I Naradzie Młodych Mechanizatorów Górnictwa, całe rzesze świeżo upieczonych wrębiarzy, kombajnistów, rębaczy, ładowaczy, transportowców, techników i inżynierów usłyszało: „Popularyzujcie szeroko osiągnięcia nowoczesnej techniki, łamcie konserwatyzm i niewiarę w nowe maszyny. Walczcie o to, by w każdym oddziale i każdym przodku roboczym pracowało jak najwięcej maszyn. Młodzież – na mechanizmy! Każdy młody górnik pracuje na kombiarce, wrębiarce, ładowarce”.

Początek pracy

Już w grudniu 1956, a więc miesiąc po uchwaleniu przez Sejm ustawy o radach robotniczych, pracownicy Piotrowickiej Fabryki Maszyn powołali własną, a jej celem było „reprezentowanie załogi w sprawach związanych z zarządzaniem przedsiębiorstwa”. Na jej czele stanął Herbert Piecha, dyspozytor zatrudniony w Dziale Technologicznym, a spotkania odbywały się co kwartał. Głównym polem działania piotrowickiej Rady Robotniczej była ocena zysku i podział osiąganych funduszy, analiza okresowej działalności przedsiębiorstwa i uchwalanie rocznych planów w podstawowych wskaźnikach.